Re: Norki, kapciochy, jamki, domki, legowiska, tunele, hamak
: 09 paź 2014, 20:50
Dobrze, że zamawiałaś polary, a nie szkło, zabawki czy inne prezenty. Zgłoś koniecznie Siódemce, bo się coś ostatnio kurierzy rozbestwili. GLS radzę unikać, bo w naszym rejonie obsługuje go wybitny antygeniusz. Raz miał przyjechać przed 12. O 14 stwierdziłam, że dłużej czekać nie mogę i wyszłam. Po 18 zadzwonił telefon:
- Stoję u pani pod drzwiami z paczką, a pani nie ma.
- Coś takiego, może dlatego, że jestem na drugim końcu miasta? Miał pan być przed 12.
- No, kurs odwróciłem. Ale ja tu z paczką do pani stoję, kiedy pani będzie?!
- Nie wcześniej, niż za dwie godziny.
- To co ja mam zrobić??!
- Proszę popytać sąsiadów, może ktoś się zgodzi wziąć paczkę.
- Sąsiadów?! Których?
- Z tej klatki.
- Ale jak...?!
W tym popłochu go zostawiłam. Na szczęście poradził sobie i, o dziwo, sam wysłał wiadomość u kogo jest paczka.
Za drugim razem miał być do 11. Nie było mi po drodze kiblować w domu, ale trudno, zależało na czasie. Siedziałam przed kompem i czekałam. Ok. 10. przyszedł mail, że kurier nie zastał mnie w domu, zostawił awizo, paczka do odbioru w punkcie. Krew mnie zalała, zeszłam do skrzynki - awizo brak. Dzwonię do GLS, pani podała mi numer do kuriera. Dzwonię do faceta, pytam o co chodzi.
- To jak pani czeka na przesyłkę, to może by pani drzwi otworzyła?
- A może domofon jest zepsuty, zaznaczyłam, że proszę o telefon przed dostarczeniem i po to pan ten numer ma na paczce.
- O, jak ja bym miał dzwonić do wszystkich klientów...
- Wie pan, większość kurierów dzwoni i to PRZED przyjazdem, niektórzy nawet 20 minut wcześniej się upewniają, że jestem.
- Ja tam nie wiem, co robi reszta kurierów, ja tu byłem, w GPS jest, że byłem w punkcie, a że pani nie otwiera, to nie mój problem. Weźmie pani awizo i paczka jest do odbioru w punkcie.
- A gdzie pan to awizo zostawił?
- No na dole.
- Na dole gdzie? Bo nie w skrzynce.
- Nie, no gdzie w skrzynce. Mnie się nie opłaca wchodzić do skrzynki, bo jak bym miał z każdym awizem iść do skrzynki, to bym kursu do 20. nie skończył. Na dole jest, przy domofonie.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, ale kompletnie nic z niej nie wynikało, poza tym, że dla gościa wykonanie jakiegokolwiek ruchu stanowi problem i najchętniej nie ruszałby d... z fotela, tylko objechał punkty, żeby na GPS było.
Zeszłam, awizo istotnie powiewało za domofonem. Wziął je małż i pojechał po paczkę. W punkcie odbioru pies z kulawą nogą nie zapytał, dlaczego paczkę do Katarzyny odbiera jakiś facet.
Za trzecim razem poszło już szybciej, bo wiedziałam czego się spodziewać i niestety się nie zawiodłam. Facet się spóźniał, więc wyszłam, ale chyba coś pamiętał, bo od razu sam zadzwonił, że zostawi paczkę. Ten sam głos, sposób mówienia i, za przeproszeniem, myślenia, ta sama pretensja, że świat czegoś od niego chce, ale nie poczeka. Zrezygnowałam z usług GLS, przynajmniej dopóki ten pan tu jeździ
- Stoję u pani pod drzwiami z paczką, a pani nie ma.
- Coś takiego, może dlatego, że jestem na drugim końcu miasta? Miał pan być przed 12.
- No, kurs odwróciłem. Ale ja tu z paczką do pani stoję, kiedy pani będzie?!
- Nie wcześniej, niż za dwie godziny.
- To co ja mam zrobić??!
- Proszę popytać sąsiadów, może ktoś się zgodzi wziąć paczkę.
- Sąsiadów?! Których?
- Z tej klatki.
- Ale jak...?!
W tym popłochu go zostawiłam. Na szczęście poradził sobie i, o dziwo, sam wysłał wiadomość u kogo jest paczka.
Za drugim razem miał być do 11. Nie było mi po drodze kiblować w domu, ale trudno, zależało na czasie. Siedziałam przed kompem i czekałam. Ok. 10. przyszedł mail, że kurier nie zastał mnie w domu, zostawił awizo, paczka do odbioru w punkcie. Krew mnie zalała, zeszłam do skrzynki - awizo brak. Dzwonię do GLS, pani podała mi numer do kuriera. Dzwonię do faceta, pytam o co chodzi.
- To jak pani czeka na przesyłkę, to może by pani drzwi otworzyła?
- A może domofon jest zepsuty, zaznaczyłam, że proszę o telefon przed dostarczeniem i po to pan ten numer ma na paczce.
- O, jak ja bym miał dzwonić do wszystkich klientów...
- Wie pan, większość kurierów dzwoni i to PRZED przyjazdem, niektórzy nawet 20 minut wcześniej się upewniają, że jestem.
- Ja tam nie wiem, co robi reszta kurierów, ja tu byłem, w GPS jest, że byłem w punkcie, a że pani nie otwiera, to nie mój problem. Weźmie pani awizo i paczka jest do odbioru w punkcie.
- A gdzie pan to awizo zostawił?
- No na dole.
- Na dole gdzie? Bo nie w skrzynce.
- Nie, no gdzie w skrzynce. Mnie się nie opłaca wchodzić do skrzynki, bo jak bym miał z każdym awizem iść do skrzynki, to bym kursu do 20. nie skończył. Na dole jest, przy domofonie.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, ale kompletnie nic z niej nie wynikało, poza tym, że dla gościa wykonanie jakiegokolwiek ruchu stanowi problem i najchętniej nie ruszałby d... z fotela, tylko objechał punkty, żeby na GPS było.
Zeszłam, awizo istotnie powiewało za domofonem. Wziął je małż i pojechał po paczkę. W punkcie odbioru pies z kulawą nogą nie zapytał, dlaczego paczkę do Katarzyny odbiera jakiś facet.
Za trzecim razem poszło już szybciej, bo wiedziałam czego się spodziewać i niestety się nie zawiodłam. Facet się spóźniał, więc wyszłam, ale chyba coś pamiętał, bo od razu sam zadzwonił, że zostawi paczkę. Ten sam głos, sposób mówienia i, za przeproszeniem, myślenia, ta sama pretensja, że świat czegoś od niego chce, ale nie poczeka. Zrezygnowałam z usług GLS, przynajmniej dopóki ten pan tu jeździ
