Quella i Bagietka dochodzą do siebie po przebytych operacjach. Puchata zołza napędziła strachu lekarzom i mnie, bo po wybudzeniu nie trzymała temperatury. Kiedy wczoraj wieczorem naburczała na koleżankę zza krat, uwierzyłam, że będzie dobrze. Wszystko się pięknie goi. Dziewczyny jedzą z apetytem i bobczą na potęgę.
Pinki coś tam ćlamie niemrawo. Dokarmiamy i niespokojnie czekamy na wetwizytę.
Gwyn odszedł...
Sierściuchy i...
Moderator: pastuszek
Regulamin forum
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
- zwierzur
- Posty: 3799
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...
- martuś
- Posty: 10180
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Trzymam kciuki za chorowitki
Gratuluję doświnienia
Dla Gwyna
Gratuluję doświnienia
Dla Gwyna
Zuzia, Suzinek, Nala, Tola, Nutka
- zwierzur
- Posty: 3799
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Grafik wetwizyt gęsto zapisany: kontrole i badania już na listopad poumawiane. Na bieżąco wciskam w terminarz nagłe przypadki - worek nieszczęść pękł z hukiem, końca pecha nie widać. Roborkochomiczka Pistacja straciła koleżankę, Pestkę - nie wiemy, co się stało. Dziewczyny w końcu się pozbierały, ale nowa tymczaska wymaga diagnostyki, bo kolejne wyniki ujawniają po każdym badaniu nowe problemy zdrowotne. Dla odmiany posypali się chłopcy: Otoko walczy wciąż z chłoniakiem - leczymy paliatywnie. Jedziemy po równi pochyłej, ale szczuplutki facecik się nie poddaje. Jakieś zjadliwe paskudztwo zmiotło jego kumpla - Frigo - pożegnaliśmy się po niespełna dziesięciu dniach rozpaczliwej batalii o jego zdrowie. W poniedziałek dwa tymczasy jadą na kastrację, w kolejce czeka na zabieg jeszcze trzech facetów, którym testosteron wylewa się uszami i dom z samiczkami to dla nich jedyna szansa na adopcję. Chwilowo dwa pudła codziennych leków zredukowały się do jednego...
Reszta zwierzaków zajęta własnymi sprawami. Morus i Mniszek linieją na potęgę. Kociszon po przejściach, bo paskudny stan zapalny zaatakował dziąsła. Po trzech miesiącach leczenia i zażartych walk podczas podawania leków wyszliśmy na prostą. Mamy zalecenie codziennego czyszczenia zębów specjalną pastą i "szczoteczką". Kto próbował cokolwiek pchać kotu do paszczy wbrew jego woli, łatwo wyobrazi sobie jak wygląda dbanie o higienę stomatologiczną rozjuszonego zwierza. Nie wiem - śmiać się, czy płakać...
Reszta zwierzaków zajęta własnymi sprawami. Morus i Mniszek linieją na potęgę. Kociszon po przejściach, bo paskudny stan zapalny zaatakował dziąsła. Po trzech miesiącach leczenia i zażartych walk podczas podawania leków wyszliśmy na prostą. Mamy zalecenie codziennego czyszczenia zębów specjalną pastą i "szczoteczką". Kto próbował cokolwiek pchać kotu do paszczy wbrew jego woli, łatwo wyobrazi sobie jak wygląda dbanie o higienę stomatologiczną rozjuszonego zwierza. Nie wiem - śmiać się, czy płakać...
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...
- zwierzur
- Posty: 3799
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Zdrowych i spokojnych Świąt oraz pomyślności w Nowym Roku życzą Sierściuchy.
https://youtu.be/waZ4Pt3kgz8?si=9ay9jm-K-xK1oUsa
https://youtu.be/waZ4Pt3kgz8?si=9ay9jm-K-xK1oUsa
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...
- zwierzur
- Posty: 3799
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Dawno się nie odzywaliśmy. Cztery schorowane Sierściuchy prowadzą spokojny żywot. Rejwach w klatkach tymczasów rozprasza smutki. Weterynarze już nas traktują jak stałych bywalców, bo co chwila coś nam się przytrafia. Prywatne stadko w zastraszającym tempie zmniejsza liczebność. Gdyby nie ostatnie doświnienie, Glazurka zostałaby zupełnie sama. Chomiszony harcują po nocach w najlepsze, jakby upływ czasu nic dla nich nie znaczył. Kociszon z rozkoszą spędza przerwy między posiłkami w objęciach Morfeusza. Króliszon tupie szaleńczo, co intryguje niezwykle towarzystwo tymczasowe, bo w miejsce tych, którzy znaleźli Rodziny, natychmiast pojawili się nowi podopieczni. Ponieważ stan zdrowia niektórych pozostawia sporo do życzenia, biegamy sobie po warszawskich lecznicach, więc nuda nam nie grozi - nowe pyszczki, nowe wyzwania i tak to się pomalutku plecie. Kolejne dni mijają w szaleńczym pędzie, a my w galopie usiłujemy wyrobić się ze wszystkim na czas. W krótkich okresach ciszy przed burzą kontemplujemy się towarzysko i podejmujemy działania oddziczające świńskie bractwo, ciesząc się chwilową sielanką, po czym znów zaprzęgamy się do wariackiego kieratu napędzanego niespożytą kreatywnością rzeczywistości - szał ciał, skrzyp uprzęży i zębów zgrzytanie, budzik o świtaniu, z łóżka wypełzanie i pędem, galopem, z jęzorem na brodzie, brak czasu, by myśleć o własnej wygodzie, bo z domu do pracy, a potem do weta na karku złamanie. Gnam tu albo tam, świnie ze sobą mam i tak pędzę przed siebie, zwykle w pilnej potrzebie, najpierw czeka mnie Wola, to niewielka niedola, potem dojdzie Ochota, wetów czeka robota, a wieczorem mam w planie na Ursynów jechanie, w biegu sobie, dość często, stawiam głupie pytanie: Ile jeszcze wytrzymam w tym stanie?!
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...