cały czas coś i nie było kiedy usiąść i napisać co u dziewczyn.
Nowy rok zaczęliśmy czekając na jednego człowieka, za to bez jednego futerka.
We wrześniu stan nerek Margo pogorszył się. Różne badania, w sumie prawie co tydzień, dwa upuszczana krew, masa leków a wyniki jak były złe tak dalej były. Marguś dużo schudła, piła za troje ale jakoś ciągnęliśmy do przodu. W lecznicy bywaliśmy nawet co tydzień. P ciągle powtarzał, że w takim złym stanie nerek u tak młodej świnki to jeszcze nie widział, jakby je coś dobrze przeorało. Niestety był to stan nieregeneracyjny i cały czas mówili nam, że tak naprawdę to robimy wszystko by ten stan utrzymywać na takim poziomie, ale nieuniknione jest to, że kiedyś mogą przestać funkcjonować. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nastąpi to tak szybko. Miałam nadzieję na jeszcze co najmniej rok, dwa wspólne. A tu z dnia na dzień Margo po prostu przestała jeść i się ruszać. Nawet dokarmianie nic nie dawało bo więcej wypluwała niż trafiało do brzuszka. Próbowaliśmy jeszcze walczyć, dokarmiać, zostawialiśmy w lecznicy na kroplówkach ale tak naprawdę gdy ją karmiłam 30 grudnia to widziałam, że jej stan jest agonalny, że to takie trochę na siłę.. ale wiadomo, zawsze chce się walczyć do samego końca.. więc próbowałam dokarmiać, Maja jeszcze podchodziła, głaskała swoją ukochaną świnkę, przynosiła jej "pić" ze swojej plastikowej zastawy a mi było tak smutno jak na to patrzyłam i gdzieś tam czułam, że wizyta tego dnia u weta będzie naszą ostatnią.
Gdy po nią pojechaliśmy wieczorem to powiedziano mi wprost, że nadziei nie ma żadnej, więc proponują aby rozważyć eutanazję. Powiedziano mi, że mogą ją naćpać i mi wydać, ale ona i tak nic nie zje, więc może nastąpić po prostu śmierć głodowa. Wolałam jej tego oszczędzić, więc pozwolono nam wszystkim wejść do gabinetu, pożegnaliśmy się i pozwoliłam jej odejść na swoich rękach..
Miała tylko 2 lata i 8 miesięcy. Stanowczo za mało. Nasza mała kolorowa pierdółka. Zawsze gruchała nawet jak się ją lekko dotknęło. Totalnie bezkonfliktowa, niby ciapa ale do zwiedzania nowych miejsc najodważniejsza.
Wiem, że zrobiliśmy dla niej wszystko co mogliśmy, że podjęliśmy najlepszą decyzję ale i tak jest ciężko.
viewtopic.php?f=71&t=4215&start=130