[PŁOCK] lek. wet. Michał Ziółkowski, "Chiron"

Moderator: pastuszek

ODPOWIEDZ
ruby

[PŁOCK] lek. wet. Michał Ziółkowski, "Chiron"

Post autor: ruby »

Tutaj dzielimy się opiniami na temat Pana lek. wet. Michała Ziółkowskiego.

Obecnie przyjmuje (akt. 4.12.16):
Lecznica Weterynaryjna “Chiron”
ul. Otolińska 10
09-410 Płock
tel/fax (024) 262 39 92

http://www.chiron.com.pl/


Opinie wyrażane na forum są prywatnymi opiniami jego użytkowników i nie reprezentują stanowiska członków Stowarzyszenia Pomocy Świnkom Morskim.
doriiis

Re: [PŁOCK] lek. wet. Michał Ziółkowski, Chiron

Post autor: doriiis »

zdecydowanie nie polecam, u tego Pana Doktora wszystkie problemy ze świnką zwalane są na zęby albo na przeziębienie, nawet po Waszych uwagach odnośnie stanu zdrowia Myszora przekazanych Panu Doktorowi dalej twierdził, że świnka jest przeziębiona. do tego sprzęt do badań w przychodni nie jest pierwszej młodości i przy wykonywaniu prześwietlenia ciężko było zobaczyć cokolwiek. Pan Doktor nie potrafi przyznać się, że czegoś nie wie. Gdyby poprawnie zdiagnozował Myszora od razu i zastosował odpowiednie leczenie Myszor byłby z nami. a tak późna dobra diagnoza w innej przychodni i zastosowanie leczenia przyniosło poprawę.
sempreverde

Re: [PŁOCK] lek. wet. Michał Ziółkowski, Chiron

Post autor: sempreverde »

Historia p. Agnieszki, umieszczona tutaj za jej zgodą:
Muszę nadmienić, że pochodzę z Płocka i dotychczas korzystałam z opieki weterynaryjnej osoby polecanej w moim mieście na Państwa stronie (lek. wet. Michał Ziółkowski). Udałam się z Vinnie do weterynarza, bo robiła od 2 tyg. mokre kupy (zmiana diety na bardziej suchą nie pomogła), ale poza tym była wesołym zwierzątkiem o świetnym apetycie i pięknym, błyszczącym futrze (waga 1,40 kg). Lekarz stwierdził, że ma za długie siekacze i to powoduje problemy z trawieniem pokarmów. W piątek przeprowadził zabieg ich korekty, podał antybiotyk celem wyeliminowania ewentualnego stanu zapalnego w jelitach, zalecił przyjście jeszcze przez 2 kolejne dni na podanie tegoż antybiotyku oraz kazał w warunkach domowych podawać do pyszczka rozrobiony z wodą probiotyk przez 8 dni. Niestety zaraz po zabiegu zwierzątko przestało jeść, tj. próbowało, ale wyraźnie nie mogło chwycić i pogryźć pokarmu. Powiedziałam o tym innej pani weterynarz, która podawała antybiotyk następnego dnia, ale kazała okazać cierpliwość. Kolejnego dnia już ostro zaprotestowałam, bo świnka mimo to nadal nie zjadła nic w ilości pozwalającej jej przeżyć. Lekarka stwierdziła, że nie może chwytać siekaczami, bo się nie stykają (przerwa mierzyła ok. 4 mm). Wówczas świnka zamiast antybiotyku dostała dożylnie glukozę i „coś na apetyt”, a pani doktor kazała ją dożywiać przez strzykawkę tartymi warzywami. Zaraz po powrocie do domu kupiłam gerbera dla dzieci (marchew z jabłkiem) i podałam śwince. Powtarzaliśmy karmienie po 4 godz., z przerwą nocną 6 godzinną. Kolejnego dnia (w poniedziałek) obejrzał ją wspomniany wyżej specjalista od gryzoni i powiedział, że niedługo siekacze odrosną i nadal trzeba ją dokarmiać. Nie potrafił dokładnie powiedzieć ile i jak często podawać jej pokarmu.
Karmiliśmy ją wytrwale co 4 godziny, ale wody wyraźnie nie chciała pić. Mimo to wieczorem po przymusowym karmieniu próbowała coś samodzielnie zjeść w klatce i zjadła też kilka swoich kupek. We wtorek zrobiła już zdrowe, ale małe kupki, choć wyraźnie była bardziej osowiała. Późnym wieczorem nie chciała nawet połknąć gerbera, a woda spływała jej po pyszczku. Na siłę podaliśmy jej sporą dawkę witaminy C. Miała zimne przednie łapki i lekko dygotała. Leżała zawinięta w kocyk i nie wykazywała chęci do życia. Po pierwszej w nocy zaczęła rzucać się po klatce, przewracała się na bok i piszczała. Zmarła w ciągu pół godziny od pierwszego ataku drgawek na wznak. Nadal nie wiem co właściwie się stało. Jestem zrozpaczona i mam pretensję do weterynarza, bo tak okaleczył zwierzątko, że nie mogło samo jeść i straciło wszelką chęć do życia.
Agacia

Re: [PŁOCK] lek. wet. Michał Ziółkowski, Chiron

Post autor: Agacia »

Hmm, ja mojego świnka leczę u Dr Michała i przyznam, że to ratuje Arsenkowi życie. Przyszłam z nim niedługo po adopcji, gdzie okazalo się, ze ma szkorbut i przerost trzonowców oraz siekaczy. Był szkielecikiem, z ryzykiem, ze go nie uratujemy. Prawda jest taka, że Arsen nie byłby w stanie sam funkcjonować gdyby nie moje poświęcenie. Kiedy Dr przyciął mu zęby, które raniły mu język, policzki i w ogóle był dramat, ja karmiłam Arsenka ze strzykawki.
Od roku funkcjonujemy tak, że Dr Michał co 3 tygodnie tnie mu ząbki i wyjmuje włosy, a ja 3 razy dziennie trę na tarce dla dzieci owoce, a karmę zalewam mu wodą tak aby nie zrobiła się papka, tylko aby granulki zrobiły sie miękkie. Dzięki temu Arsen siedzi dużo w misce i ma bardzo ładną masę. Niestety jest też ciągle brudny, ale przynajmniej żyje i ma się bardzo dobrze. Dokazuje razem ze swoim bratem Aramisem.
Jednak to nie weterynarz mi polecił rozmiękczać karmę czy trzeć owoce. W tym nie ma co patrzec na lekarza, bo my najlepiej znamy swoje maluchy. Trzeba obserwować. Lekarz mówił, że może Arsen zacznie normalnie jeść ale to zwyczajnie w świecie jest nie mozliwe. Arsenio nie jest w stanie jesć sam ani siana, ani karmy, właściwie nic nie jest w stanie sam sobie przegryźć.
Co by jednak nie było, Dr Michał jest jedynym ktory podejmuje się ciąć Arsenowi trzonowce.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Mazowieckie”